wtorek, 24 lipca 2012

Ściany

Malowanie ścian to nie tak prosta sprawa, jak myślałam. Od dewelopera odebraliśmy mieszkanie, w którym ściany były pokryte tynkiem kat. 3. Oznaczało to konieczność położenia gładzi i szlifowania przed właściwym malowaniem.
Jako niedoświadczeni budowlańcy, zastosowaliśmy się do zaleceń wujka i kupiliśmy gotową gładź - Cekol 45. Rozwiązanie wygodne, ale i nie do końca efektywne. Ponoć lepiej jest samodzielnie przygotować mieszankę. Jeśli jednak ktoś wybierze, jak my, łatwiejszą drogę, powinien pamiętać, iż gotowa gładź musi być jak najbardziej świeża (ważne jest, aby sprawdzać datę produkcji). Zanim o tym się dowiedzieliśmy, kupiliśmy wiaderko starszej gładzi a różnica pomiędzy następnymi była kolosalna. Świeża gładź rozprowadza się łatwiej, szybciej a co za tym idzie - daje lepszy efekt. Trzeba też pamiętać o zagruntowaniu ścian przed kładzeniem gładzi. Użyliśmy do tego emulsji gruntującej Cekol
Kolejnym etapem jest szlifowanie ścian, można to robić mechanicznie, ale my zdecydowaliśmy się na pracę manualną. Papier ścierny, gogle i maska na twarzy to obowiązkowe akcesoria. Nie jest to zadanie łatwe, to bardzo mozolna, wieloetapowa praca, która decyduje w największej mierze o końcowym wyglądzie ścian. Można zastosować najdroższe farby i wynająć do malowania profesjonalistę, ale jeśli podłoże nie jest odpowiednio wyszlifowane, to z malowania nici.
Jeśli urządza się nowo-wybudowane mieszkanie, to warto przed malowaniem zabezpieczyć wszystkie rogi i styki płaszczyzn akrylem błyskawicznym. Jest to zabezpieczenie przed pękaniem ścian w późniejszym czasie. Warto wiedzieć, że nowe budynki jeszcze przez długie lata pracują, osiadają, a skutkiem tego może być pękanie ścian. Dopiero na wygładzone, oszlifowane ściany kładziemy... nie farbę, najpierw trzeba je zagruntować. Najlepszy do tego celu jest grunt przeznaczony pod konkretne farby. My użyliśmy gruntu marki Fluger, odpowiednio rozcieńczonego. Należy też pamiętać o tym, że każdy z etapów wykańczania mieszkania musi trwać pewien czas i nie powinno się danego etapu skracać - przekonaliśmy się o tym na własnej skórze. Farba nie będzie trzymała ściany, jeśli nie będzie ona wystarczająco sucha, zagruntowana, oczyszczona z zanieczyszczeń a temperatura panująca w pokoju - na odpowiednim poziomie.
Najbardziej satysfakcjonujący etap to malowanie. Zaczynamy od sufitów, najpierw w poprzek do źródła padania światła a potem wzdłuż promieni świetlnych. Później malujemy ściany. Jaką farbę wybrać? Jedyne farby, które polecę z czystym sumieniem, to farby marki Becker. Choć droższe, to rewelacyjne - doskonała wydajność, siła krycia, przyczepność do ściany. Malowanie tymi farbami, to poezja. Dobrze też sprawdził się Dekoral do kuchni i łazienki, ale ma strukturę ujawniającą wszelkie niedoskonałości źle wyszlifowanej ściany. Zdecydowanie nie polecam farby Duluxa z serii Światło i przestrzeń. Luminescencje tej farby uzyskuje się poprzez zwyczajne zastosowanie jaskrawych barw, na które zwyczajnie nie da się patrzeć. Dodatkowo farba ta weszła w dziwną reakcję z gruntem i gładzią, skutkiem czego odpadała płatami od ściany. Na szczęście farba Beckera wszystko zasłoniła i trzyma się ściany bez problemów.
Malowanie ścian i kładzenie podłóg to najbardziej widoczne etapy zmiany budowy w prawdziwe mieszkanie.

Jak to leciało?

To nie był słomiany zapał, aby opisywać ten remont. Na prawdę chciałam robić to regularnie, ale przy tak intensywnym trybie życia i ciężkiej pracy dzień w dzień nie było to możliwe.
Zasadnicza część remontu zakończyła się sukcesem, już się przeprowadziłam. Efekt nie jest w 100% satysfakcjonujący, ale wystarczający, aby czuć, że jestem w swoim domu. Postaram się nadrobić zaległości i podzielić się moim doświadczeniem. Mam co wspominać, wiem już sporo o remontach, poznałam kilka sztuczek i nauczyłam się języka "budowlanego", w którym nie chodzi tylko o skomplikowane słownictwo techniczne, ale wykorzystywanie również kolokwializmów i inwektyw, bo tylko tak można dotrzeć do "majstra". Zacznijmy...